Homilia wygłoszona w Oborach w 102 rocznicę śmierci O. Wincentego Kruszewskiego
Data publikacji: czwartek, 17-10-2024
W niedzielę 6 października 2024 r. w Oborskim Sanktuarium wspominaliśmy 102 rocznicę śmierci O. Wincentego Józefa Kruszewskiego O.Carm. (1843 – 1922).
Poniżej homilia wygłoszona podczas Mszy świętej o godz. 11.30 przez o. Piotra Męczyńskiego O.Carm.
Drodzy w Sercu Jezusa, bracia i siostry!
Św. Jan Paweł II w jednym z Orędzi na Światowy Dzień Chorego napisał:„Idąc za przykładem swego Boskiego Założyciela, Kościół «ze stulecia w stulecie (...) wciąż od nowa pośród ogromnej rzeszy chorych i cierpiących pisze ewangeliczną przypowieść o miłosiernym Samarytaninie, objawiając i przekazując uzdrawiającą i pocieszającą miłość Jezusa Chrystusa”.
Z pewnością do grona wiernych naśladowców Boskiego Samarytanina należał o. Wincenty Kruszewski, zmarły w opinii świętości karmelita z Obór, którego 102. rocznicę śmierci dzisiaj wspominamy.
W roku 1879 rozpoczął swoją posługę kapłańską i zakonną u stóp Matki Bożej Bolesnej.
Tutaj – przez 43 lata - jak ów ewangeliczny samarytanin z wielką miłością i oddaniem nieustannie pochylał się nad chorymi na duszy i ciele. Jako niestrudzony spowiednik i prawdziwy więzień konfesjonału, ceniony kierownik duchowy i poszukiwany egzorcysta, troskliwy ojciec dla ubogich i pocieszyciel nieszczęśliwych, często nawiedzający chorych z darem sakramentów i umiejętnie wykorzystujący dary natury poprzez ziołolecznictwo, naśladował we wszystkim Boskiego Samarytanina, naszego Pana Jezusa Chrystusa.
Jeden z dawnych przeorów oborskiego konwentu napisał o nim: „Utrwaliła się opinia u wszystkich, którzy znali tego kapłana, że tyle dobrego dla ludzi mógł zdziałać tylko święty. On odszedł do wieczności po nagrodę, ale pamięć o jego cnotach żyje nadal…”.
Drodzy bracia i siostry! O czym przede wszystkim przypomina nam dzisiaj ten miłosierny Samarytanin z Oborskiego Karmelu? Do czego nas wzywa ten cichy i pokorny zakonnik zapatrzony nieustannie w najdroższy wizerunek Chrystusa Ukrzyżowanego i rozważający codziennie Jego Via Dolorosa?
o. Wincenty całą swoją postawą i ofiarną posługą pomagał wszystkim zwrócić się z ufnością do Serca Zbawiciela otwartego na krzyżu i przyjąć miłość Ojca zawsze bogatego w miłosierdzie.
Jako gorliwy i niestrudzony spowiednik bardzo troszczył się o formację sumienia tych, którzy klękali przy kratkach jego konfesjonału. Posługując wiernym w sakramencie spowiedzi świętej był bardzo spokojny i niezwykle cierpliwy.
Jak zapamiętali to świadkowie: O. Wincenty „spowiadał zawsze w konfesjonale przy zakrystii (…) „Spowiadał długo, dokładnie i miał zwyczaj pouczać ludzi o prawdach wiary”. „Człowiek czuł się po takiej spowiedzi bardzo oczyszczony. Ludzie cenili sobie spowiedź u niego. Dlatego dużo się osób u niego spowiadało”. „Był zawsze do dyspozycji, dla wszystkich, którzy przychodzili i prosili go o spowiedź. Spowiedź u niego była szczególna, do wszystkiego naprowadził, wszystko przypomniał… O wszystko się wypytał, od A do Z i dopomógł spowiadającemu się.”. Jego też ludzie najczęściej prosili, aby zaopatrywał i dysponował chorych na śmierć”.
Jeden ze świadków zeznaje, że Ojciec Wincenty „przesiadywał długo w konfesjonale. Ponieważ był słabo ubrany, przeziębiwszy się, zmarł na zapalenie pęcherza”.
Z pełnym przekonaniem można zatem powiedzieć, że o. Wincenty sprawując niestrudzenie i z największym poświęceniem swoją spowiedniczą posługę miłosierdzia był prawdziwym „więźniem i męczennikiem konfesjonału”.
Drodzy bracia i siostry!
W czasie zaborów, gdy Polska była wymazana z mapy Europy, a klasztor w Oborach, cudem ocalony od kasaty przez rosyjskiego zaborcę, O. Kruszewski niestrudzenie pracował nad wolnością w wymiarze najgłębszym i najistotniejszym - w sercach i sumieniach Polaków, tam gdzie żaden zaborca nie ma dostępu. Jako gorliwy i niestrudzony spowiednik bardzo troszczył się o formację sumienia tych, którzy klękali przy kratkach jego konfesjonału. Przypominał, że prawdziwa wolność zaczyna się zawsze od wolności ducha i jedności z Chrystusem.
Uczył budować dom swego życia i niepodległej Polski nie na piasku fałszywie rozumianej wolności do której kusi nas szatan i namawia świat, ale na mocnym fundamencie wierności przykazaniom Dekalogu i Chrystusowej Ewangelii oraz chrześcijańskiej moralności. Przypominał, że najstraszniejszym rodzajem niewoli w wymierzę osobistym i wspólnotowym jest trwanie w grzechu śmiertelnym, w zatwardziałości serca, we wzajemnej nienawiści i braku przebaczenia, oraz obojętności na potrzeby bliźnich. Jako egzorcysta, podejmując w imieniu Kościoła posługę miłosierdzia wobec ludzi opętanych i dręczonych przez złego ducha oraz codzienną walkę duchową z szatanem, dobrze rozumiał, że ostatecznie stawką jest zbawienie dusz i osiągnięcie ojczyzny niebieskiej.
Dzisiaj pełni wdzięczności przychodzimy na Oborską Kalwarię, by razem z o. Wincentym stanąć z wiarą pod krzyżem Chrystusa u boku Matki Bolesnej. Ona, jako Ucieczka Grzeszników i Matka Miłosierdzia, nieustannie wskazuje nam otwarte na krzyżu Serce Zbawiciela i pomaga w zachowaniu i odzyskaniu tej wewnętrznej wolności i godności przybranych dzieci Bożych otrzymanej w sakramencie chrztu świętego.
o. Wincenty Kruszewski dożył tej szczęśliwej chwili gdy Polska w 1918 roku, po 123 latach zaborów i nieobecności na mapach politycznych Europy, odzyskała niepodległość. Zmarł w opinii świętości 6 października 1922 roku. Dla wszystkich gromadzących się w Oborskim Sanktuarium pozostanie wielkim nauczycielem drogi do prawdziwej wolności i korzystania z daru wolności.
W roku 1927, a więc zaledwie pięć lat po jego śmierci, wydana została niewielka książeczka „U stóp Matki Boskiej Bolesnej łaskami słynącej w kościele OO. Karmelitów w Oborach”, w której autor zawarł takie słowa:
„OO. Karmelici, wielcy czciciele Maryi, strzegli mimo różnych kolei dziejowych, z całym oddaniem i wiernością tego drogiego klejnotu [figury Matki Boskiej Bolesnej], w ich kościele umieszczonego. Nie ulegli przemocy i różnym udrękom, doznanym ze strony prusaków, znosili cierpliwie i mężnie ciosy, zadawane klasztorowi przez przemożnego moskwiczyna. Nie wolno im było przyjmować nowych członków do zakonu. Karmel w Oborach zdawał się wymierać. Ostatnim jakby stróżem Syjonu Oborskiego pozostał czcigodny O. Wincenty Kruszewski, znany w całej okolicy i czczony dla wielkich swoich cnót i zalet serca. On to, jakby biblijny „robaczek w drzewie” krzątał się, sędziwym starcem będąc, w tej świątyni, pracując nieustannie dla pomnożenia jej chwały. Gorliwość tego domu Bożego pochłaniała go. Był żywym przykładem wiary i miłości dla wszystkich odwiedzających kościółek Matki Boskiej Bolesnej w Oborach i zdawał się żarliwością swoją przypominać wiernym czcicielom Maryi Oborskiej owe słowa psalmisty, pełne zachwytu i słodkich wylewów serca: „O jak są miłe, Twe przybytki Panie”!
Maryja ze swej strony nie dopuściła, by Jej „bracia” (jak Karmelitów nazwać poleciła), od straży tej świątyni odstąpili. Jakkolwiek w ostatnich czasach nieliczne były powołania do zakonu, przybyli w odrodzonej już i wolnej Polsce bracia zakonni z innych klasztorów, by strzec i chronić przekazane im dziedzictwo i szerzyć nabożeństwo do Matki Boskiej Bolesnej, która w Oborach tron łask założyła”.
Miesiąc październik w szczególny sposób poświęcony jest Matce Bożej Różańcowej. Pod tym właśnie tytułem Maryja objawiła się sto lat temu w fatimskiej Dolinie Pokoju.
Gdy spytano małą Hiacyntę, o co najbardziej prosiła Matka Boża podczas fatimskich objawień, dziewczynka odpowiedziała: „O codzienne odmawianie różańca”.
Pięknym przykładem może być dla nas Czcigodny Ojciec Wincenty Kruszewski z Karmelu w Oborach, który na co dzień nie rozstawał się z różańcem, wszystkim mówił o miłości i mocy wstawiennictwa Matki Bolesnej, której był całkowicie oddany.
Jeden ze świadków jego świętego życia wspomina: Przed dorocznym odpustem na Uroczystość Matki Bożej Szkaplerznej 16 lipca, „gdy ludzie przyjechali na odpust i spali w stodole, to o. Wincenty z różańcem całą niemal noc po ogrodzie chodził i modlił się” [za pielgrzymów].
O przywiązaniu i czci wyrażanej Matce Bożej przez Ojca Wincentego mówiła też w swojej relacji jedna ze starszych mieszkanek Obór: „Widziałam, jak się modlił po cichu, klęcząc ze złożonymi rękami, przy ołtarzu Matki Bożej Szkaplerznej. Różaniec to już u niego było pierwsze; różaniec i szkaplerz. On przyjmował dzieci do szkaplerza, mówiąc: »Noś ten szkaplerz zawsze!«”.
„Kiedyś o. Wincenty został zapytany przez pewnego kapłana, jak to robi, że leczy, że pomaga ludziom niepokojonym przez szatana?
Odpowiedział pełen prostoty:
- »Odprawiam Mszę świętą o Duchu Świętym w intencji nieszczęśliwego człowieka, a następnie modlę się do Matki Boskiej Bolesnej – słynącej tu cudami«”.
Świadectwo tego pokornego karmelity, męża modlitwy zaprawionego w pokucie i napełnionego Duchem Świętym apostoła Bożej miłości, jest dla nas wszystkich bardzo cenne i pouczające.
Widziano go zawsze z różańcem w dłoniach, klęczącego często przed Tabernakulum u stóp Matki Bolesnej. Z tego Ukrytego Źródła – z Serca Jezusa obecnego w Eucharystii – czerpał tę miłość Bożą uzdrawiająca ludzkie dusze i ciała, którą rozlewał na wszystkich z którymi się spotykał.
„Pamiętam, gdy w pierwszy piątek lipca 1998 r. udając się z posługą do chorych w naszej parafii, zabrałem ze sobą małe obrazki przedstawiające o. Kruszewskiego na tle oborskiego kościoła. Dałem jeden taki obrazek podeszłej wiekiem pani Jadwidze w Oborach.
A ona się uśmiecha i mówi: - Poznaję, to ojciec Wincenty. On mnie uzdrowił!
Pytam więc: – Jak Panią uzdrowił? Proszę to opowiedzieć.
»Byłam – opowiada – małą, może 6-letnią dziewczynką, nie chodziłam jeszcze wtedy do szkoły. Zachorowałam bardzo ciężko na żołądek. Leżałam i byłam tak osłabiona, że nie mogłam chodzić o własnych siłach. O. Wincenty znał moją mamę, która bardzo strapiona zwróciła się do niego z prośbą o pomoc. Wtedy o. Wincenty, będący już wówczas staruszkiem, przyszedł i przyniósł w małej buteleczce poświęcone wino. Dał mi to wino do wypicia. Było tego może dwie duże łyżki. Jednocześnie modlił się za mnie i udzielił kapłańskiego błogosławieństwa. Po przyjęciu tego „lekarstwa” byłam coraz silniejsza i szybko powróciłam do zdrowia«”.
Świadectwo oborskiej parafianki dowodzi, że Ojciec Wincenty, napełniony i rozpalony Duchem Świętym, aż do ostatnich dni swego zakonnego i kapłańskiego życia, niestrudzenie roznosił wszystkim, w naczyniu swego kapłańskiego serca, miłość Bożą, uzdrawiającą ludzkie dusze i ciała.
Takim był i takim pozostał do dzisiaj, nie tylko we wdzięcznej pamięci wiernych, ale także w tajemnicy świętych obcowania, orędując za tymi, którzy proszą go o wstawiennictwo u Boga. Jakże wymowny jest krótki zapis Gabrieli z Gniewu pod Gdańskiem, uzdrowionej z raka kości: „Mój ból pozostał przy grobie ojca Wincentego”.
Wierzę, że ojciec Wincenty jest cichym opiekunem i stróżem tego sanktuarium, troskliwym ojcem i wiernym przyjacielem wszystkich chorych, strapionych i ubogich, zniewolonych nałogami i dręczonych przez złego ducha, wspomożycielem spowiedników i egzorcystów, wzorem dla kapłanów i osób konsekrowanych, potężnym orędownikiem i pełnym współczucia bratem dla wszystkich proszących go o wstawiennictwo u Boga.
Nasze rozważanie zakończę słowami poezji Anny z Gdańska, która w utworze poświęconym Ojcu Wincentemu zawarła takie strofy:
Dziś wierni pielgrzymi licznie przybywają,
W miejscu, gdzie spoczywa, z pokorą klękają.
Zatroskani o swych bliskich, zdjęcia ich przynoszą
I z ufnością przez modlitwę o pomoc Go proszą.
Bo ojciec Kruszewski wciąż ludziom pomaga,
Wysłucha każdego, kto o pomoc błaga.
Amen.
o. Piotr Męczyński O.Carm.
Obory, 6 października A. D. 2024
Pozostałe aktualności
sobota 19.04.2025
czwartek 17.04.2025
wtorek 15.04.2025
środa 09.04.2025
poniedziałek 07.04.2025
sobota 05.04.2025
czwartek 03.04.2025
środa 02.04.2025
wtorek 01.04.2025
czwartek 27.03.2025
wtorek 25.03.2025
poniedziałek 24.03.2025
czwartek 20.03.2025
środa 19.03.2025
wtorek 18.03.2025