9 maja - wspomnienie bł. Alojzego Rabaty, prezbitera
Data publikacji: piątek, 09-05-2025
Luigi Rabatà urodził się w Monte San Giuliano, dzisiejszym Erice, koło Trapani na Sycylii około roku 1430. Wychowany przez rodziców w duchu zdrowych zasad doktryny i moralności chrześcijańskiej, od najmłodszych lat zaczął pogardzać dobrami tego świata i wykazywać wyraźne oznaki powołania do życia zakonnego. Po osiągnięciu wymaganego wieku został przyjęty do Zakonu Karmelitów Dawnej Obserwancji i nosił habit zakonny w bardzo znanym klasztorze Marii SS. Annunziata położonym dwie mile od Trapani. Podczas nowicjatu dał się poznać jako doskonały wzór wszelkich cnót, do tego stopnia, że jednogłośnie przyjęto go do ślubów ubóstwa, czystości i posłuszeństwa.
Rozpocząwszy studia, które miały doprowadzić go do kapłaństwa, poświęcił się całymi siłami czytaniu i rozważaniu Pisma Świętego, w czym poczynił zdumiewające postępy, a także studiom filozoficznym i teologicznym, w których wyróżniał się wśród towarzyszy swoją inteligencją i pracowitością. Dokładna data jego święceń kapłańskich nie jest znana, ale kanoniczne procesy jego beatyfikacji mówią nam, że stając się sługą Chrystusa, przyjął doskonalszą formę życia.
Choć był niezwykle skromny, pragnął spędzać dni w ciszy i samotności klasztoru „jak prawdziwy pustelnik”, ale zmuszony przez posłuszeństwo do przyjęcia urzędu przeora w klasztorze karmelitów w Randazzo (założonym w 1380 r. i poświęconym św. Michałowi Archaniołowi), potrafił w podziwu godny sposób połączyć życie pełne pokuty i kontemplacji z niestrudzoną pracą apostolską i pełnieniem urzędu przełożonego.
Luigi, wypełniając swoją misję w Randazzo i okolicy, swoim przykładem, słodkimi i łagodnymi słowami, łagodnym temperamentem nawet w najcięższych przeciwnościach, zdołał doprowadzić niezliczone dusze do Boga, nie przestając oczyszczać sumień poprzez sprawowanie sakramentu pokuty. Jako dobry Samarytanin wiedział, jak podać właściwe lekarstwa, by uwolnić grzeszników z sideł diabła. Obdarzony niezłomną cierpliwością, słuchał każdego, nakłaniał każdego do żalu za grzechy, kierując się wielką miłością bliźniego. Nic więc dziwnego, że wierni zewsząd przybywali do samotnego klasztoru karmelitów w Randazzo, aby posłuchać męża Bożego i prosić go o pocieszenie w goryczy życia.
Wśród innych cnót, którymi się wyróżniał, ważne miejsce zajmuje umartwienie zmysłów. Aby uspokoić swoje ciało, wyczerpane już licznymi pokutami, błogosławiony Luigi pościł o chlebie i wodzie nawet w najbardziej uroczyste dni w roku, takie jak Boże Narodzenie i Wielkanoc. Biorąc pod uwagę ciężkie życie, jakie wiódł – jak powiedział świadek Giovanni Antonio Manueli, który bardzo dobrze znał Rabatę, składając zeznania na pierwszym procesie beatyfikacyjnym w 1533 r. – „jego osoba była tutta la fachi palida et honestissimu, cum l'ochi incaforchiati: był suchy w swojej osobie, z bladą twarzą i bardzo uczciwy, z zapadniętymi oczami”
Chociaż obdarzony wzniosłą godnością kapłana i powierzono mu rolę przełożonego w zarządzaniu wspólnotą monastyczną, błogosławiony Luigi uważał się za ostatniego ze wszystkich: najskromniejsze zadania i obowiązki domu zakonnego były przez niego gorliwie wykonywane i skrupulatnie wypełniane. Ponadto, ponieważ jego klasztor nie miał wystarczających środków na utrzymanie zakonników, on osobiście chodził żebrać po okolicznych wioskach i wsiach. Następnie żebrał cały dzień, a potem rozdawał wszystko biednym, których spotykał na ulicy. Nigdy nie przestał cierpliwie pocieszać strapionych, odwiedzać chorych, doradzać wątpiącym, rozpraszać duchowe mgły wśród swoich wrogów i przywracać im pokój; drzwi jego klasztoru były zawsze otwarte dla wszystkich. Jest on również odpowiedzialny za budowę szerokiej i przestronnej drogi, która jak na owe czasy prowadziła całkiem wygodnie od jednej z bram miejskich do słynnego klasztoru karmelitów.
Oczywiste jest, że takie dobro nie mogło podobać się wrogowi Boga i ludzi. Stąd nieustanne walki, jakie źli i przewrotni ludzie prowadzili przeciwko świątobliwemu zakonnikowi, i dzika nienawiść ze strony łotra, który, przysięgając w głębi serca, że chce ukrócić istnienie nieustraszonego księdza, posunął się tak daleko, że pewnego bardzo smutnego dnia dopuścił się odrażającej zbrodni, której ofiarą padł błogosławiony Luigi.
Luigi Rabata, sam nienagannie postępujący i prowadzący prawe życie, wielokrotnie upominał jednego ze swoich współbraci zakonnych za poważne niedociągnięcia, który – według zeznań z procesów kanonicznych – był „grandissimi ribaldu e malu frati” (wielki łobuz/śprośnik i zły brat)
Dowiedziawszy się o tych napomnieniach, niejaki Giovanni Antonio Cataluccio, brat owego niepraktykującego zakonnika, pewnego pechowego dnia, uzbrojony w strzały, a jeszcze bardziej w diaboliczną furię, ukrył się wzdłuż drogi, którą Luigi musiał koniecznie przejść. Dostrzegłszy pobożnego człowieka, Cataluccio wycelował w niego i wystrzelił strzałę z łuku, po czym zniknął w oddali, gdy tylko doznał dzikiej radości na widok trafionego w czoło zakonnika, który padł na ziemię w kałuży krwi.
Ledwo dowlókłszy się do klasztoru, Luigi „został tam przez wiele dni i ciężkich chwil, i został tylko kilka dni”. Wezwany do jego bardzo biednej celi lekarz próbował zastosować środki zaradcze zalecane przez ówczesną naukę, ale opatrunki nie pomagały, ponieważ po pewnym czasie poważna rana przerodziła się w gangrenę. I tu znów zajaśniała cnota znakomitego sługi Pańskiego, gdyż gdy wielokrotnie namawiano go do podania nazwiska łotra, który odważył się dopuścić się tak strasznego świętokradztwa, nie tylko nigdy nie chciał go podać, ale nieustannie powtarzał, że chętnie mu przebacza i modli się do Pana, aby mimo wszystko zechciał okazać mu miłosierdzie: „a szpiegowany przez tego, który mu popełnił tę gafę, zaprzeczył, że nie popełnił tej gafy, lecz powiedział, że spadł z osła…”.
Na koniec, gdy zbliżył się dzień jego wejścia do błogosławionej wieczności, Luigi poprosił o sakramenty Kościoła i je przyjął. Tak więc po ponad dwóch miesiącach niewypowiedzianego bólu znoszonego z prawdziwie heroiczną cierpliwością i powtarzając, że całym sercem wybacza swojemu zabójcy, w sobotę 8 maja 1490 roku spokojnie zasnął w Panu.
Ciało nie zostało złożone w zwykłym grobowcu jak wszystkie inne, lecz wystawione w kościele przez trzy dni. Przyciągnęło uwagę wszystkich ze względu na swój wspaniały stan zachowania. Świadkowie, przesłuchani prawnie w pierwszym procesie kanonicznym w 1533 r., potwierdzili między innymi, że w dniach następujących po śmierci świętego zakonnika jego ciało nie wydzielało żadnego przykrego zapachu: „…Uderzenie jego, które w ciągu wspomnianych trzech innych dni zostało wypowiedziane publicznie, nie miało żadnego zapachu ani woni żadnego zła… i z powodu tego cudu wielu ludzi, chorych na chorobę lodowatego kwarty i innych, poszło ze swoimi dziećmi do wspomnianego świętego ciała i tych, którzy dotykając takich rzeczy, uzdrowili swoich chorych…”.
W ciągu ostatniego pół tysiąclecia wiele osób zostało uzdrowionych z rozmaitych chorób, gdy tylko zetknęły się z relikwiami błogosławionego Luigiego. Wielu uwolniło się od okropnych męczarni i diabolicznych obsesji, inni od śmiertelnych gorączek, jeszcze inni od chorób nerwowych, itd.
Po kilku procesach kanonicznych, 10 grudnia 1841 roku papież Grzegorz XVI zatwierdził kult, jaki od niepamiętnych czasów oddawano „Luigi Rabatà da Randazzo”. 6 kwietnia następnego roku zatwierdzono Oficjum, mowę i tekst Martyrologium. 11 maja 1842 roku Luigi Rabatà został uroczyście ogłoszony „Błogosławionym”.
Szczątki tego znakomitego i świętego karmelity, będące przedmiotem czci już od chwili jego śmierci, spoczywają dziś, wyraźnie widoczne, w urnie umieszczonej pod ołtarzem Wniebowzięcia w bazylice Santa Maria in Randazzo. Ich fragmenty, otoczone czcią, można odnaleźć także w niektórych kościołach w Erice i Trapani, co wskazuje na szeroki zakres oddziaływania Błogosławionego. Innym czynnikiem, który nadal podtrzymuje pamięć o nim i wiarę wśród współczesnych ludzi, jest rozpowszechnianie się jego wizerunku poprzez liczne dzieła malarstwa i rzeźby, rozpowszechnione niemal wszędzie, np. w Erice, Katanii, Rzymie, a także oczywiście w Randazzo.
Błogosławiony przedstawiony jest z palmą męczeństwa i strzałą, która trafiła go w głowę. Czczony jest jako wyznawca, a nie męczennik. Jego imię Luigi (wł.) albo Louis (fr.) w języku polskim oznacza zarówno Alojzego jak też Ludwika.
Żródło: basilicasantamaria.it
Pozostałe aktualności
niedziela 18.05.2025
sobota 17.05.2025
piątek 16.05.2025
niedziela 11.05.2025
sobota 10.05.2025
czwartek 08.05.2025
poniedziałek 05.05.2025
niedziela 04.05.2025
sobota 03.05.2025
piątek 02.05.2025
czwartek 01.05.2025
środa 30.04.2025
wtorek 29.04.2025
piątek 25.04.2025